Ponownie pragnę polecić Wam wyjątkowy
tytuł, mający sporo wspólnego, z ukochanymi przeze mnie, baśniami. „Baśniarz”
to książka wyjątkowa i nietypowa pod każdym względem. Jeżeli szukacie
inteligentnej powieści, po lekturze której długo nie będziecie mogli się
otrząsnąć koniecznie sięgnijcie po powieść Atonii Michaelis.
Najwspanialsze historie zazwyczaj
zaczynają się od błahych rzeczy, czy z pozoru nic nieznaczących wydarzeń. Tak
było również w przypadku Anny, szkolnej szarej myszki, znacznie odstającej od
swoich rówieśników z klasy maturalnej. Nieinteresująca
się imprezami i chłopakami, spokojna dziewczyna żyjąca w świecie swoich marzeń
i gry na flecie pewnego dnia odnajduje szmacianą lalkę. To właśnie za sprawą tej
niepozornej dziecięcej zabawki rozpocznie się jej trudna znajomość z polskim handlarzem
pasmanterii Ablem Tannatekiem. Chłopaka skrywającego za zasłoną samotności i
tajemniczości drugie, zupełnie inne oblicze – wrażliwego baśniarza, który
swoimi opowieściami zmienia rzeczywistość, opisując ją, jako niezwykłą
przygodę. Co się jednak wydarzy, gdy snuta baśń odsłoni swoje mroczne oblicze,
a granica między nią a rzeczywistością zacznie zanikać?
„-Młoda damo – powiedział starszy pan, który
właśnie wyszedł pod rękę ze swoją żoną z kawiarni – młoda damo, czy mogę służyć
chusteczką? Pani płacze.
-Och, rzeczywiście. Widzi pan, a ja
myślałam, że się śmieję. Jak bardzo można się pomylić – odpowiedziała”.
Na wstępie wypada powiedzieć, że nie jest to
kolejna przewidywalna i nudna do bólu opowieść o miłości dwójki z pozoru niepasujących
do siebie osób, które przyciągają się jak przysłowiowe przeciwieństwa. Nie mamy
tutaj także do czynienia z powieścią z gatunku fantasy, o czym w pierwszej
chwili pomyślałam czytając lakoniczny opis z tyłu okładki. W „Baśniarzu” nic,
bowiem nie jest takie, jak na pierwszy rzut oka się wydaje. Już sama okładka
intryguje z jednej strony ukazując dziewczynę z rozpostartymi ramionami, z tylu
zaś kryjąc wycelowany w nią pistolet. Także krwistoczerwone litery na zielonym
tle dają do myślenia. Bowiem z pozoru banalny początek historii, korzystający z
oklepanego już motywu fascynacji grzecznej wrażliwej dziewczyny - chłopakiem, z
marginesu społeczeństwa, skrywa w sobie drogę do tajemnicy okupionej krwią
wielu osób, prowadzącej czytelnika w niezbadane obszary ludzkiego umysłu,
ujawniając bestię, która tkwi w każdym człowieku i zdolność do popełniania
najokrutniejszych czynów w imię wyższych wartości.
„-To jest miejsce gdzie, wszystkie wołania
wpadają do morza, bo nie sięgają dalej. Na dnie morza widziałem leżące słowa,
tysiące słów, wraki zdań, pytania i odpowiedzi, które nigdy nie dotarły do
celu.. – wyjaśnił mors.
-Jakie to smutne! Cmentarzysko słów! –
zawołała Mała Królowa.”
Książka na swój sposób jest
przeraźliwie smutna. Pokazuje jak trudne jest życie oraz jak okrutne potrafią
być nawet najpiękniejsze baśnie. A może na odwrót? Poprzez okrucieństwo skryte
w słowach baśni próbuje pokazać nam jest ciężko jest żyć? Obserwując
przeplatające się w powieści dwa światy, będziecie mieli problem odróżnić, co
jest prawdą, a co jedynie słowami baśniarza.
„Czuła smak słów, czuła sól wody morskiej i
krew wilka, a za słowami czuła zimę. A za zimą czuła trzeci smak, który odkryła
dopiero po chwili: był to smak strachu.”
Na stronach „Baśniarza” przeczytamy o
tym jak ważne jest zaufanie i jak łatwo je stracić, o wielkiej sile miłości,
nie tylko tej między kobietą i mężczyzną, ale także tej wynikającej z więzów krwi
i wsparcia, jakie daje nam rodzina oraz jak ciężko jest żyć, gdy jesteśmy go
pozbawieni. Krzywdy zadane rękami tych, którzy powinni nas chronić są tymi
najboleśniejszymi, które rzutują na całe życie. Będzie tutaj także mowa o bezkrytycznej
akceptacji drugiej osoby taką, jaką jest, nawet wtedy, gdy jej zachowanie rani
i przynosi ból. Czy jest to wada czy zaleta musicie już ocenić sami. W
poświeceniu głównej bohaterki jest, bowiem zarazem coś pięknego jak i
strasznego. To czy w czynach Anny zobaczycie szczyt głupoty czy heroizmu zależy
tylko od was.
Niezależnie od tego czy lubicie tego
typu literaturę, uważam, że każdy powinien sięgnąć po „Baśniarza”. Historia,
jak i bohaterowie, wykreowani przez Antonie Michaelis mają w sobie jakąś magię,
która zaklina czytelnika niczym opowiadane przez Abla historie Annę. Dajcie się
zaczarować słowom „Baśniarza”, z pewnością zostaną z wami na długo wstrząsając
i zmuszając do przemyśleń, nie tylko nad losami bohaterów, ale nad własnym życiem
i konsekwencjami, jaki niesie każda podjęta decyzja. Życie to nie bajka, a nawet,
gdy próbujemy postrzegać je w ten sposób, w końcu następuje moment, gdy bańka
mydlana oddzielająca nas od rzeczywistości pęka, zmuszając nas do konfrontacji
ze światem, który wcale nie jest przyjaznym miejscem.
Ocena: 10/10
Andromeda
Za egzemplarz recenzencki serdecznie
dziękuję wydawnictwu Dreams.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz