Zarówno młodsi jak i starsi czytelnicy często z chęcią sięgają po komiksy. Stanowią one inną, choć równie przyjemną formę lektury, nie raz poza ciekawą historią zachwycając szatą graficzną. Jak wśród innych pozycji wpada dzieło blogera Joe Sugga, brata Zoe, która podbiła serca czytelników „Girl Online” oraz „Girl Online w trasie”? Do kogo jest skierowany komiks „Username: Evie” i co ma do zaoferowania czytelnikowi? Wszystkich ciekawych odpowiedzi na te pytania zapraszam do lektury recenzji.
Evie, główna bohaterka komiksu Joe Sugga to niewyróżniająca się z tłumu nastolatka, odrzucona przez rówieśników, żyjąca z dala od innych, a za jedyne towarzystwo posiadająca swojego chorego ojca. Choć życie jej nie rozpieszcza, dzielnie kroczy przez każdy kolejny dzień, znosząc złośliwe komentarze i zaczepki bez słowa skargi. W głębi duszy marzy jednak do ucieczki w miejsce, gdzie mogłaby być po prostu sobą. Wszystko zmienia się w dniu, gdy umiera ojciec dziewczyny, a Evie odkrywa, że pozostawił jej ostatni prezent – wirtualny idylliczny świat, w którym nareszcie spełnią się wszystkie jej pragnienia. Jednak to co wydawało się dziewczynie rajem i bezpiecznym schronieniem zaczyna zmieniać w najgorszy koszmar. Co jest tego przyczyną i jaką drogą obierze bohaterka, o tym będziecie musieli przekonać się sami podczas lektury.
Sięgając po komiks „Username: Evie” należy pamiętać iż jest to pozycja skierowana do dzieci i młodzieży. Porusza problemy typowe dla nastolatków, skupiając się na dyskryminacji, odrzuceniu z grupy, samotności, a także, choć w mniejszym stopniu, bólu po stracie bliskiej osoby i tym jak sobie radzić z taką stratą. Nie jest to jednak głęboka historia, wręcz przeciwnie - komiks nastawiony jest na to by przynieść czytelnikowi nieco rozrywki, zabierając nas do stworzonego przez autora wirtualnego świata, gdzie bohaterka będzie poszukiwać prawdy o samej sobie. Prosta, lekka opowiastka - tymi słowami najtrafniej zdefiniujecie przekazaną przez autora historię.
Tak jak wspominałam historia jest przyjemna i łatwa w odbiorze, jednak nie pozbawiona wad. Tym co mnie dość mocno rozczarowało w historii było zakończenie. Zbyt proste, zbyt naiwne i zbyt szybko wszystko nagle się ułożyło. Bo o ile jasny podział na tych dobrych i tych złych nie był niczym zadziwiającym, a wręcz przeciwnie był konieczny i pasował do całości, to zbyt duże uproszczenie finału historii mocno kłuje w oczy. Uważam, że komiks miał spory potencjał i szkoda, że został zmarnowany w ten sposób. Tym bardziej, że Joe Sugg włożył w niego naprawdę dużo pracy i stworzył ciekawy świat i bohaterkę, do której można się przywiązać.
W komiksach równie ważną rolę, co opowiadana historia i bohaterowie, pełni szata graficzna. W „Username: Evie” stoi ona na dość wysokim poziomie, choć nie jest idealna. Ciekawe kadry i żywe kolory przyciągają wzrok. Jednak sylwetki postaci niekiedy wyglądają mocno nienaturalnie, zagubione zostały proporcje. Za to na twarzach bohaterów wyraźnie widać targające nimi emocje, tak, że nawet przez chwile nie mamy problemu, żeby zorientować się co dana postać czuje i myśli.
Wydanie stoi na wysokim poziomie. Papier jest dobrej jakości, sztywny, a kolory żywe i wyraziste. W cenie komiksu dostaliśmy więc ładną, usztywnioną okładkę, dobrej jakości druk na porządnym papierze, a biorąc pod uwagę iż nie jest to cieniutki zeszyt, a licząca około 180 stron pozycja, jest to naprawdę sporo.
Jeżeli lubicie komiksy i szukacie przyjemnej, lekkiej w odbiorze historii „Username: Evie” z pewnością Was nie rozczaruje. To pozycja przy której można się rozerwać, spędzić miłą godzinę, gdyż mniej więcej tyle zajmuje jej przeczytanie. Nie jest to jednak historia do której będziecie wracać, czy poruszy Was w jakiś szczególny sposób. Warto jednak po nią sięgnąć w ramach odskoczni między poważniejszymi pozycjami, bądź po prostu dla rozrywki.
Ocena: 6,5/10
Sara Glanc
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję wydawnictwu Insignis.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz