W dniach 8-10 kwietnia odbyła się na największa w Polsce, oraz jedna z największych w Europie, impreza związana z szeroko pojętą fantastyką. Mowa rzecz jasna o Festiwalu Fantastyki Pyrkon, który jak co roku ściągnął tłumy spragnionych wrażeń do Poznania. I choć już od lat słyszałam wiele dobrego o Pyrkonie, dopiero w tym roku zdecydowałam się osobiście wziąć w nim udział. Czy było warto? Już teraz mogę wykrzyczeć pełnym entuzjazmu głosem: Tak!, bo pomimo kilku niedociągnięć i zaistniałych problemów, były to trzy dni fantastycznych wrażeń i atrakcji, które na długo zapadną mi w pamięć. Wszystkich, którzy osobiście wzięli udział w imprezie, jak i osoby, którym nie było dane odwiedzić w tym czasie Poznania zapraszam do lektury relacji z tegorocznego Pyrkonu.
Poznań od Wrocławia nie dzieli zbyt duża odległość, półtoragodzinna jazda, nie licząc opóźnień jakie zazwyczaj serwuje PKP w ramach biletu, to naprawdę niewiele, tym bardziej, gdy podróż można spędzić w gronie innych osób, podążających w tym samym kierunku i celu. Chyba w każdym mieście na dworcach bez problemu można było rozpoznać pyrkonowców: młodsi i starsi, w przebraniach bądź po prostu obładowani bagażami i wszyscy bez wyjątku podekscytowani tym co jeszcze dziś czekało na nas wszystkich w Poznaniu. Choć na miejscu nie wszystko wypadło tak jak można było tego oczekiwać…
Kolejkon 2016 pozdrawia!
Pierwszy dzień Pyrkonu minął mi w staniu w kilku długich, wiele razy zakręcających i ciągnących się jak daleko wzrok sięgał kolejkach. Pierwsza z nich prowadziła do samego wejścia na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich, gdzie wśród dziewięciu budynków i przestrzeni między nimi, na uczestników czekać miała moc atrakcji. Gdy wreszcie dzięki zakupionemu w przedsprzedaży biletowi udało się przekroczyć bramki, nadszedł czas poszukiwania kolejnej kolejki, tym razem prowadzącej do punktu, w którym zakupiony bilet można było zamienić na pakiet uczestnika, pozwalający swobodnie wchodzić i wychodzić z terenu targów. Kolejka ta była zdecydowanie najdłuższa, choć półtorej godziny jakie przyszło mi w niej spędzić i tak uważam za nie taki zły wynik. Trudno tutaj jednak nie wspomnieć, że podczas czekania mocno przeszkadzał fakt iż obok uczestników co chwile przejeżdżały auta i trzeba było ustępować im miejsca. Biorąc pod uwagę rozmiar imprezy, liczbę obecnych na niej osób można wręcz powiedzieć iż nie było tak źle. Swego czasu na jednym z wrocławskich konwentów LOVE w kolejce do niewielkiej szkoły przyszło mi stać dwie godziny na mrozie.
Pakiet uczestnika przy zakupie biletu w przedsprzedaży.
Wracając jednak do wspominanego pakietu uczestnika, na każdą osobę, która zakupiła bilet w przedsprzedaży czekała torba z: programem imprezy, książką z kodami zniżkowymi na zakupy w Krainie Wystawców, parę ulotek, pamiątkowa kostka i rzecz jasna identyfikator. Ostatnia kolejka jaka czekała na mnie tego dnia prowadziła do punktu odbioru naklejek upoważniających do pierwszeństwa wstępu na prelekcje rejestrowane. Był to kolejny bonus dla osób, które zdecydowały się na zakup biletów w przedsprzedaży. Jak widać pierwszego dnia tych, którzy kupili bilety wcześniej czekała walka nie z jedną, a z trzema oddzielnymi kolejkami, wywołało to nieco zamieszania i irytacji, tym bardziej, że osoby kupujące bilet na miejscu, na teren Pyrkonu dostały się o wiele szybciej, a to przecież przedsprzedaż miała być gwarantem szybkiego i bezproblemowego wejścia. Trudno się więc dziwić, że już na wstępie impreza doczekała się drugiej, nieco mniej chlubnej nazwy – Kolejkon 2016.
Tylko na Pyrkonie z wioski fantasy można skręcić od razu do obozu prawdziwych stalkerów, by dalej prosto przejść do strefy dla graczy!
Jednak nawet trzykrotna kolejka nie mogła popsuć nikomu tej imprezy, tym bardziej, że po odstaniu swego, każdy rzucił się w wir atrakcji. Każdy mógł tutaj znaleźć coś dla siebie, poczynając od miłośników książek, komiksów, mangi i anime, filmów, seriali oraz wszelkiego rodzaju gier. Fani tych samych serii czy klimatów łączyli się w grupy, co można było zobaczyć nie tylko w postaci wiosek: Tolkienowskiej, fantasy, steampunku, czy chociażby stalkerów maszerujących w zwartych grupach. Od nadmiaru atrakcji nie raz mogło się zakręcić w głowie, a jeszcze częściej człowiek stawał przed dylematem czy iść w jedną, czy w drugą stronę, na jakiś panel czy wręcz przeciwnie zostać z innymi uczestnikami, bądź wyjść i wziąć udział w atrakcjach na świeżym powietrzu. Z każdej strony coś kusiło i człowiek żałował, że nie może się rozdwoić czy potroić by we wszystkim wziąć udział.
Zapewne mój zachwyt i oszołomienie wynikały z faktu iż był to mój pierwszy raz na Pyrkonie i stali bywalcy Festiwalu mogą inaczej postrzegać pewne sprawy. Skoro już zeszło na żółtodziobów takich jak ja i weteranów Pyrkonu, dużym plusem jest, że impreza została przygotowana tak, że niezależnie od naszego zaawansowania wiedzy o samej imprezie, ale także fantastyce, każdy mógł się tutaj odnaleźć. Na osoby nieobeznane z tematem czekał blok dla początkujących, gdzie na poszczególnych prelekcjach każdy mógł zostać wprowadzony w interesujący go temat. Przygotowany został też specjalny blok dla najmłodszych uczestników, bo bynajmniej nie zabrakło podczas tych trzech dni dzieci oraz całych rodzin ze swoimi pociechami, których kreacje niekiedy biły na głowę dorosłych cosplayerów. Duże brawa należą się również, za to iż impreza została przygotowana tak, by mogły wziąć w niej udział osoby niepełnosprawne.
Strzelanie z karabinów na kulki, łuków, czy walka na miecze? Najlepiej wszystko na raz!
Wśród atrakcji uczestnicy mogli wybierać między panelami i prelekcjami organizowanymi w poszczególnych budynkach jak i tymi organizowanymi na świeżym powietrzu na placu między budynkami. I to właśnie tam przyszło mi spędzić najwięcej czasu. Wśród tłumu cosplayerów, biegając za ukochanymi postaciami by zrobić z nimi pamiątkowe zdjęcie, podczas rozmów z uczestnikami o podobnych zainteresowaniach, spotkań ze znajomymi z całej Polski czy próbując swoich sił w walce na miecze, na strzelnicy ASG bądź innych podobnych „zabawach”.
Zmęczony? Przysiądź na chwilę i poczytaj!
I choć atrakcji było całe morze i nikt nie mógł narzekać, że nie ma co robić, to jednak gdy trzeba było się zdecydować gdzie następnie skierować swoje kroki, bądź którą z atrakcji wybrać, pojawił się kolejny problem. Otrzymany na początku imprezy program składał się jedynie ze spisu nazw atrakcji i godzin w których one trwają. I o ile niektóre jasno mówiły co będzie czekać na uczestników w danej sali, to inne pozostawały tajemnicą, czarną skrzynką, zagadką czekającą na rozwikłanie. „Grad łaski, cyklon przebaczenia”, nie każdemu powie iż mamy do czynienia ze spotkaniem z Michałem Gołkowskim dotyczącym najnowszej pozycji pisarza. Aby dowiedzieć się o co chodzi w „Harfiarze w fantastyce czy harfiarze fantastyczni”, bądź kogo można było spotkać podczas trwania „Legend Polskich” trzeba było albo dokładnie przestudiować program na stronie Pyrkonu, bądź mieć zawsze pod ręką aplikację mobilną by sprawdzać poszczególne atrakcje. Osobiście takie rozwiązanie nieszczególnie mi odpowiadało. Zdecydowanie wygodniejszym rozwiązaniem byłoby stworzenie programu z krótkimi opisami atrakcji i informacją, kto będzie prowadził lub jacy goście wezmą udział w danym panelu. Wiele osób przyjeżdża przecież również po to by spotkać się np. z ukochanym pisarzem.
Najbardziej rozchwytywana maskotka na Pyrkonie, chyba nikt nie został tak wyściskany przez uczestników jak ten Pingwinek.
Ze wszystkich prelekcji najważniejsze były dla mnie Maskarada oraz Voodoo Show. Pierwsza z nich stanowiła trzygodzinny konkurs kostiumowy prowadzony przez Jakuba Ćwieka, który w roli prowadzącego sprawdził się w wyśmienicie. Jego żarty wplecione występy cosplayerów i przygotowane przez nich scenki na nie jednej twarzy wywołały szeroki uśmiech. Jestem pewna, że każdy uczestnik Maskarady wyszedł z niej zadowolony mimo poprzedzających ją ogromnych kolejek i opóźnienia. Przygotowane przez uczestników stroje zapierały nie raz dech w piersiach, a mała (bodajże sześcioletnia) Elsa z pewnością podbiła nie jedno serce. Voodoo Show nie było zorganizowane z takim rozmachem i prowadzącym przypadła zdecydowanie mniejsza sala, jednak osobiście muszę powiedzieć, że występ zachwycił mnie jeszcze bardziej. Pół godzinne przedstawienie w formie tańca, w zaciemnionej Sali pobudzało wyobraźnie do granic możliwości. Z pewnością będę wypatrywać podobnych pokazów przy każdej nadarzającej się okazji.
Kraina Wystawców, a raczej jedynie jej niewielki fragment.
Pyrkon to również czas zakupów, być może dla niektórych przede wszystkim. Kraina Wystawców nie bez powodu znalazła się w największym z dostępnych pawilonów i zarówno powierzchnia parteru jak i antresoli zostały zajęta nie pozostawiając ani kawałka wolnej, niewykorzystanej przestrzeni. Tak jak w przypadku atrakcji, każdy mógł tutaj odnaleźć coś dla siebie, od książek, gier, komiksów i mangi zaczynając, idąc poprzez najróżniejszego rodzaju figurki i gadżety, ubrania, kończąc na jedzeniu i napojach. Liczba wystawców była naprawdę ogromna i już samo obejście wszystkich stoisk zajmowało sporo czasu, nie wspominając już o zagłębianiu się i przeglądaniu wystawianych przedmiotów. Było kolorowo, tłoczno i wesoło. Każdy wystawca chętnie porozmawiał z uczestnikami, doradził co najlepiej kupić.
Stoisko wydawnictwa Zysk i S-ka.
Stoisko wydawnictwa Trefl, gdzie można było zagrać w fantastyczne gry.
Osobiście pyrkonowe zakupy uważam za nad wyraz udane, spróbowałam kilku ciekawych produktów, przywiozłam kilka figurek, a poniżej prezentuje grę, która uważam za świetną pamiątkę z Pyrkonu - „Pyrkon Atak Koziołaków!” i choć zapewne nie będzie zbyt wielu okazji by w nią zagrać, już same ilustracje na kartach przywodzą uśmiech na twarzy i miłe wspomnienia.
„Pyrkon Atak Koziołaków!”
Poza stoiskami, na antresoli można było także zobaczyć wiele interesujących wystaw, na Ścieżce Smoków czekały figury potężnych gadów, idąc korytarzem można było podziwiać modele z Gwiezdnych Wojen, repliki strojów z filmów, obrazy, czy nawet wystawę budowli z klocków lego.
Na Ścieżce Smoków można było spotkać naprawdę potężne bestie.
Żaden fan Gwiezdnych Wojen, nie mógł opuścić Pyrkonu zawiedziony, wystaw i atrakcji związanych z tym uniwersum było naprawdę wiele.
Wystawy niekiedy zapierały dech w piersiach.
Podsumowując Pyrkon miał swoje plusy, ale jak i każda większa impreza, nie mógł ustrzec się minusów. O ile kolejki, nie tylko do samego wejścia na imprezę jak i na wybrane prelekcje i atrakcje były całkowicie zrozumiałe, biorąc pod uwagę iż tegoroczną liczbę uczestników szacuje się na około 38 000 ludzi, co jest naprawdę ogromnym sukcesem dla organizatorów, to już inne rzeczy trudniej wybaczyć. Nieczytelny program i konieczność sprawdzania poszczególnych atrakcji przez internet lub za pomocą aplikacji mobilnej było sporym utrudnieniem, tak samo fakt iż osoby które kupiły bilety w przedsprzedaży musiały zmagać się z aż trzema kolejkami. Zamiast szybko i sprawnie wejść na teren imprezy, trzeba było swoje odstać.
Za rok powtórka z rozrywki!
Mimo tych uwag i pewnych niedociągnięć, nie ulega jednak wątpliwości iż Pyrkon to wydarzenie wyjątkowe i niezapomniane, gdzie każdy może się odnaleźć i spędzić naprawdę fantastyczne chwile. I choć dopiero niedawno zakończyła się moja pierwsza wizyta w Poznaniu, już teraz wiem, że za rok z pewnością ponownie wyruszę do tego miasta, by po raz kolejny bawić się z innymi uczestnikami. Festiwal Fantastyki Pyrkon 2016 zapamiętam jako trzy dni fantastycznego szaleństwa, niezapomnianych wrażeń i spotkań z wyjątkowymi ludźmi. Pozostaje mi mieć nadzieję i trzymać mocno kciuki, że kolejne edycje imprezy będą jeszcze wspanialsze. I Was również drodzy czytelnicy namawiam byście sami poczuli magię i klimat Pyrkonu, naprawdę warto.
Sara Glanc
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz