wtorek, 23 czerwca 2015

Stacja Nowy Świat - Bezkresna linia metra

     "Wojna wygnała ludzi z Warszawy, zostali tylko ci, którzy zdążyli zejść pod ziemię. Ocaleni w tunelach, na stacjach i podziemnych dworcach wiodą trudny żywot w mroku, zimnie i wilgoci, walcząc o jedzenie i kąt do spania. Poznaj legendę warszawskiego metra, dowiedz się, za co zginął Licznik, czemu Przymierze nazywane jest Ostatnim i dlaczego Madonna Tuneli patronuje właśnie stalkerom!” - można przyjąć, że to bardzo treściwe streszczenie tego tytułu. Wyjaśnianie niedokończonych wątków, które jak stacje metra owiane są tajemnicą i grozą w sposób doraźny przyciągają czytelników do tytułu. Czy zastanawialiście się kiedyś czy fakty przedstawione w powieści mają drugie dno? Czy z pozoru błahe czyny mogą być częścią mizernie przygotowywanego planu? Jeżeli pragniecie odpowiedzi to serdecznie zapraszam do lektury książki Bartka Biedrzyckiego pt. „Stacja: Nowy Świat”.


     Akcja książki toczy się w dobrze nam już znanym z poprzedniej części Warszawskim metrze oraz okolicznych rubieżach. Chociaż wydarzenia osadzone są o wiele wcześniej, nie przeszkadza to czytelnikowi w poznaniu obrazu zdemolowanej stolicy i wcześniej niewyjaśnionych kwestii. Jak na „prequel” historia jest bardzo zwarta i przemyślana w wielu aspektach, jednak można znaleźć pewne niedopowiedzenia. To samoistna „bramka”, która umożliwi napisanie kolejnego tomu i kontynuację znanych czytelnikowi wątków. Jak już wspomniałem autor pewne sprawy pozostawia bez odpowiedzi. Niektóre z nich powinny zostać takowymi, gdyż genialnie wpływa to na wyobraźnie czytelnika. Dowolność interpretacji i możliwość tworzenia własnych zakończeń fabularnych powinna zostać pozytywnie odebrana. Szkoda jednak, że tutaj tego zabrakło, nie jest to jednak jakimś poważnym błędem.

     Kilka słów pragnę poświęcić wykreowanemu światu, w którym przyjdzie nam się poruszać. W tej część pan Bartek wyraźnie przemyślał wiele aspektów, które w poprzedniczce był słabe. Uzupełniwszy je garścią świeżych, porządnych myśli udało się stworzyć o wiele lepszy obraz, niż dotąd mieliśmy szansę oglądać. Świat nie jest aż tak jałowy, pusty, po trochu nabiera prawdziwej głębi. Ograniczenia zostają powoli burzone, pojawia się więcej rajdów, nowych, niezbadanych miejsc na powierzchni, co tylko sprzyja rozszerzeniu całej fabuły. Takie pole do popisu szkoda zmarnować, warto aby autor zasiedlił je garścią mutantów, gdyż tych znowu jest jak na lekarstwo. W tym aspekcie widać naprawdę duży, pozytywny skok, ale z drugiej strony pierwotne niedociągnięcia zniekształcają obraz poprawek.

     W gronie przedstawionych bohaterów nie będzie większego szoku, gdyż tych nowych jest naprawdę mało. Autor skupił się na wyjaśnianiu niedokończonych wątków, co daje pełniejszy obraz danej postaci. Takie cofnięcie się w czasie umożliwia wiele interesujących zabiegów, z których autor nie omieszkał skorzystać. Postacie pomimo naprawdę solidnego uzupełnienia dalej kryją w sobie lekką nutę tajemnicy, co napawa mnie dreszczem emocji. Mogłoby się zdawać, że wiemy o nich wszystko, a tak naprawdę jest to tylko skromny ułamek, który udostępnił nam autor. W każdym bądź razie w świetle nowych wydarzeń, niektórzy bohaterowie mogą stracić w waszych oczach, a część z nich zyska. To wszystko wyłącznie za sprawą kilku dotąd nieznanych faktów, a cały pogląd zostaje zmieniony o 180 stopni.

     Jak we wszystkich książkach cyklu ogromnym plusem jest tutaj oprawa graficzna okładki, oraz charakterystyczne wcięcie zieleni. W tym przypadku nie za bardzo oddaje ona klimat, jednak trzeba przyznać, że w jakiś pokrętny sposób do niego nawiązuje. Całość naprawdę ładnie prezentuje się na półce. Struktura papieru nie odbiega od norm, więc przy normalnym użytkowaniu nie powinniśmy niczego podrzeć.  

     „Stacja: Nowy Świat” w mojej ocenie jest dużo lepszą powieścią od swojej poprzedniej części. Autor wyraźnie ulepszył wiele spornych kwestii, jednak kilka z nich nie doczekało się poprawy. Gołym okiem widać spory postęp pana Bartka, oby tak dalej. Książkę polecam każdemu fanowi uniwersum, oczywiście jeżeli mieliście styczność z poprzedniczką. W innym wypadku czytanie jej nie ma większego sensu. Bonusowo otrzymujemy opowiadanie umieszczone na samym końcu powieści, co jest naprawdę miłym akcentem. Na zakończeniu pragnę jedynie zaznaczyć, iż recenzja powstała na podstawie wersji przedpremierowej, dlatego więc mogą pojawić się drobne różnice z niedawno wypuszczoną książką.

Moja ocena: 8/10

Artius

2 komentarze:

  1. Okładka jest świetna! Ciekawa jestem na czym polega to pokrętne nawiązywanie, więc chętnie sięgnę po książkę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Książkę jak najbardziej polecam, ale jako uzupełnienie pierwszego tomu. Naprawdę, bez przeczytania poprzedniczki, ta książka wiele straci.

    OdpowiedzUsuń