„Trzysta
lat po spustoszeniu Ziemi przez kataklizm ludzie mieszkają w stacji
kosmicznej, dryfującej z dala od toksycznej atmosfery ojczystej
planet. Zasoby kurczą się dramatycznie, dlatego liczebność
populacji jest ściśle kontrolowana, a wykroczenia karane śmiercią”
- opis z tyłu okładki bardzo sumiennie stara się wdrożyć
czytelnika w temat książki. Tematyka bardzo popularna, ale co
jeżeli przygody opisywane w tej książce są niechybną
przyszłością naszej rasy? Czy możemy zmienić bieg wydarzeń,
ocalić planetę, nie pozwolić, aby mocarstwa wywołały wojnę
atomową i sprowadziły na resztkę ludzkości kosmiczną stagnację?
Samotne życie w kosmicznej koloni, wszystkie jej aspekty, przedstawi
państwu książka Morgan Kass pt. „Misja 100”, do której
lektury serdecznie zapraszam.
Historia przedstawiona w tej
książce jest opowiadana przez czterech różnych narratorów, co
już wyróżnia ten tytuł spośród innych książek. Autorka
starała się zróżnicować każdą z postaci tak, aby opowiadana
przez nią historia nie nużyła czytelnika, oraz aby stanowiły one
spójną całość. Takie zadanie wcale nie jest łatwe, biorąc pod
uwagę, że dzieło liczy niespełna 263 strony. W moim przekonaniu
Morgan Kass wybrała sobie trudne zadanie do wykonania, jednakowo
udało się jej sprostać temu w sposób zadowalający. Oczywiście
nie da zadowolić się wszystkich czytelników, niektórzy będą
mogli narzekać na taki sposób przedstawienia historii w tak krótkim
dziele.
Wracając do postaci przedstawionych w tytule. Nie są to jednakowe klony, jakie zdarza się czasami znaleźć w niektórych pozycjach Tutaj każda postać jest indywidualnie stworzona, posiada własny bagaż emocji i co najważniejsze dzieli się nim podczas opowiadania historii. Czytając kolejne strony Misji 100 jestem przekonany, że każdy znajdzie bohatera, który mniej, lub bardziej przypadnie mu do gustu. Motywy ich postępowania są czasami bardzo irracjonalne, jednakowo to dzięki świetnej kreacji bohaterów mamy okazję się z tym zapoznać, wczuć się w ich rolę, myśleć tak samo jak oni, przeżywać te same emocje. Morgan Kass dobrze poradziła sobie ze stworzeniem nietuzinkowej gromadki bohaterów, którzy umożliwią nam zrozumienie ogólnej wizji autorki.
Co do samej fabuły muszę
przyznać, że jest ona strasznie liniowa, wręcz oklepana do bólu.
Brak rozbudowanych wątków pobocznych, brak większych powiązań
między poszczególnymi liniami fabularnymi, straszna liniowość
sprawiają, że tytuł ten nie jest porywający. Co prawda popularna
otoczka życia w kosmosie, oraz wygnania z planety sprawiają, że
całość chce przyciągnąć czytelnika, jednakowo to nie jest to,
na co liczyłem. Ostatnią szansą na uratowanie mojej nadziei były
ostatnie strony książki. Niestety samo zakończenie nie powaliło
mnie z nóg, przewidywałem taki obrót spraw już po połowie
książki. Pomimo tych wad cała akcja jest dosyć spójna, trzyma
się założonych ram.
W moim przekonaniu „Misja 100”
nie jest tytułem rewelacyjnym, raczej pozycją jednorazową. Nic nie
zaskakuje w tym tytule, ani nie próbuje go w jakikolwiek sposób
ratować, przynajmniej w mojej ocenie. Okładka książki jest dobrze
skomponowana, dobrze oddaje jej charakter, po prostu do niej pasuje.
Książkę mogę polecić fanom twórczości pani Morgan Kass, oraz
science – fiction. Lektura nie była zaskakująca, ani porywająca,
tytuł czytał się bardzo gładko i przy tym nawet przyjemnie.
W tym miejscu pragnę
podziękować wydawnictwu Bukowy Las za przekazanie egzemplarza do
recenzji.
Moja ocena: 6/10
Artius
Jestem w trakcie czytania,ale jak na razie w pełni zgadam się z opinią na jej temat,choć może jeszcze mnie zaskoczy?
OdpowiedzUsuńhttp://czytam-ogladam-recenzuje.blogspot.com/
Witam. Co do zaskoczenia to jedynie zakończenie może być troszkę zaskakujące. Co do całej reszty, to książka jest przewidywalna do bólu.
Usuń