niedziela, 15 marca 2015

Doctor Who - O flecie, który uratował wszechświat

     „Zabraniam! Nie możesz pozwolić, aby Doktor przekroczył własny strumień czasu i spotkał swe wcześniejsze Ja. Pierwsze Prawo Czasu jednoznacznie tego zabrania.” - takie ostrzeżenie wita nas z tyłu okładki na dzień dobry. Czy rzeczywiście zagrożenie jest tak wielkie, że trzeba zaryzykować i złamać ustanowione prawa? Czy podjęte decyzje nie będą zbyt pochopne, a ich skutki katastrofalne? Tego wszystkiego dowiecie się z nowelizacji „Doctor Who:Władcy czasu” - Terrance'a Dicks'a.





     Głównym bohaterem tej książki jest tytułowy Doktor, występujący w trzech osobach, co zdradza nam już okładka tytułu. Należy on do dumnej rasy Władców Czasu, którzy pełnią niezwykłą rolę we wszechświecie. Jest to postać niezwykła, barwna, nie mieszcząca się w żadnych dotychczasowych ramach, co tylko podkreśla jej unikatowy charakter. Po prostu jest idealnym odzwierciedleniem serialowej postaci. Nieodłączną towarzyszką przygód Doktora jest Jo Grant, która wspiera uczonego i pomaga mu jak tylko może.

     Fabuła tego wolumenu nie jest zbytnio zawiła, wręcz bardzo oklepana i wykorzystywana w literaturze, czy też kinematografii wielokrotnie. Ziemi jak i całemu światu grozi ogromne niebezpieczeństwo ze strony tajemniczego Omegi, który pragnie dokonać srogiej zemsty na rasie Władców Czasu. Aby jego tajemniczy plan się powiódł, potrzebny jest mu żywy Władca Czasu, którego upatruje sobie w naszym bohaterze. Pomimo skrajnie beznadziejnej sytuacji bohaterowie postanawiają przeciwstawić się planom Omegi i przeszkodzić mu w zniszczeniu wszechświata.

     Muszę szczerze przyznać, że przedstawiona fabuła nie jest zbyt zawiła, ani wielowątkowa, jest wręcz strasznie płaska i przewidywalna. Już od pierwszego zwrotu akcji spodziewałem się, co bohaterowie będą musieli zrobić,a także w miarę czytania kolejnych stron spodziewałem się zakończenia. To tylko „przepisany” odcinek na karty czystego papieru. Pomimo wątłej objętości książkę czyta się mało przyjemnie. Gdyby nie fakt, że oglądałem serial nie zdecydowałbym się na doczytanie tej pozycji do końca.

     W moim przekonaniu Doctor Who: Władcy Czasu jako samodzielna pozycja nie ma racji bytu dla zwykłego czytelnika. Zbyt krótka, obejmująca wydarzenia z jednego odcinka serialu, o hermetycznej zawartości pozycja jest jak dla mnie jedynie ciekawostką, nawet dla fanów genialnego serialu. Nie mówię stanowczego nie dla takich pozycji. Jako wspomniana ciekawostka, czy też uzupełnienie kolekcji dla fana jest to bardzo interesującą pozycją. Sama okładka powinna przyciągnąć oczy nie tylko osób wtajemniczonych. Osobiście wygląd okładki przypomina mi stare komiksy, które zebrane w całość prezentują się wyśmienicie. Tak czy inaczej najpierw polecam zapoznanie się z serialem, lub konkretnym odcinkiem, na którym opiera się dana pozycja, a potem skonfrontowanie tego z wersją papierową. W każdym bądź razie polecam tą książkę jedynie fanom serialu, ale to też zależy jedynie od gustu danego czytelnika.


Ocena: 5/10 < + 2 jeżeli oglądałeś serial >


Artius

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz