czwartek, 21 lipca 2016

Wampirzyca Karin - wampir tłoczący kłania się

     Niektóre tytuły na dzień dobry chcemy zaszufladkować do danej kategorii. Zamknąć w ramach danego gatunku, pewni iż nie mają nic więcej do zaoferowania, ponad utarte i przyjęte przez twórców schematy. Nie zawsze jest to jednak wskazane i możemy zostać mocno zaskoczeni. Tak jest w przypadku mangi autorstwa Yuny Kagesaki - "Wampirzycy Karin". Bo czy widząc nieśmiałą, uroczą bohaterkę, nowego ucznia, który powoli staje się jej bliski, to nawet gdy dodamy do tego wampirzy wątek, nie mamy ochoty krzyknąć: romansidło dla dziewczyn? Pani Kagesaki serwuje czytelnikowi jednak o wiele więcej ponad miłosne wzloty i upadki. Będzie zabawnie, będzie wzruszająco, ale również bardzo mrocznie, tajemniczo i niekiedy brutalnie. W końcu z wampirami nie ma żartów. Serdecznie zapraszam byście poznali czarną owcę wampirzej rodziny młodą wampirzycę Karin.


     Życie wampira nie jest łatwe. Ludzie od wieków polują na jego gatunek i z tego powodu zmuszony jest ukrywać swoje istnienie. Na szczęście posiada szereg umiejętności, które pozwalają mu pozostać w strefie bajek dla większości śmiertelników. Przywoływanie nietoperzy, wymazywanie pamięci, to tylko kilka z nich. Co jednak gdy w wampirzej rodzinie pojawi się osoba pozbawiona tych mocy. Co więcej będzie to wampir, który zamiast wysysać krew, raz w miesiącu musi się pozbyć jej nadmiaru? Takim właśnie beznadziejnym przypadkiem jest Maaka Karin. Wamiprzyca, która raz w miesiącu musi swojej ofierze wstrzyknąć nadmiar wyprodukowanego płynu, w innym przypadku skończy się to nad wyraz efektownym krwotokiem z nosa, którego w żaden sposób nie da rady wytłumaczyć swoim przyjaciołom ze szkoły. Jednak Karin, z pomocą rodziny, która tuszuje jej fuszerki, jakoś udaje się żyć samotnie w świetle dnia, które dla dorosłych wampirów jest zabójcze. Wszystko zmienia się w chwili gdy do szkoły dziewczyny trafia nowy uczeń - Kenta Usui, przy którym krew wzbiera w Maace ze zdwojoną siłą. Jedno jest pewne - od tej chwili życie wamiprzycy stanie na głowie.


     Fabuła, choć mogłoby się wydawać iż skupi się wyłącznie na wamiprzej ułomności głównej bohaterki i jej relacjach z Usuim, ma czytelnikowi do zaoferowania dużo więcej. Bo choć i jedno i drugie stanowi ważny element cyklu, to jednak nie obracamy się wyłącznie wokół tych dwóch biegunów. Bardzo dużą uwagę poświęcono rodzinie głównej bohaterki, co już samo w sobie jest elementem rzadko spotykanym. Zazwyczaj bohaterowie żyją samotni, a rodzina gdzieś tam sobie istnieje, niezależnie, jakby w innym świecie. Karin zaś jest otoczona troskliwą opieką swojej matki, ojca, starszego brata i młodszej siostry, która jako jedyna, poza naszą czarną owcą może jeszcze przebywać w dzień na słońcu. W późniejszych tomach pojawi się też babcia Karin, która jest co najmniej wybuchowym charakterem, a za sprawą powolnego starzenia się wampirów stanowi nieomal kopię swojej wnuczki. Nietrudno się domyślić iż będzie to powodem kilku naprawdę ciekawych sytuacji. Autorka naprawdę sporo uwagi poświęca sposobowi życia i relacjom w wampirzej rodzinie. Starsze pokolenie prześladuje wciąż wspomnienie polowań na ich gatunek i nieufność do ludzi, młodsze kieruje się swoimi własnymi prawami. Wszyscy jednak troszczą się o siebie nawzajem i to jest naprawdę piękne.


     Rodzina głównego bohatera nie jest równie liczna i chłopak mieszka wyłącznie ze swoją matką, ojca nie zna, a babka udaje iż on nie istnieje. Ten wątek również jest niezwykle mocną stroną serii. Dużo poważniejszy, miejscami nawet przytłaczający sprawia, że Karin sprawnie przechodzi z komedii w dramat. Z resztą nie tylko za jego zasługą. Autorka pod tym względem posiada niezwykły talent, zachowując spójność i klimat opowiadanej historii potrafi obracać nastrojem czytelnika o 360o z gracją i wdziękiem. A gdy weźmiemy pod uwagę, że poza główną osią fabularną otrzymujemy całą masę wątków pobocznych to widzimy, że ma do takich zagrań szerokie pole do popisu.


     Główna bohaterka wydaje się bardzo schematyczna, nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę iż jest bardzo nietypową wampirzycą. Na szczęście pozory mylą również w tym przypadku i choć Karin jest wampirkiem o bardzo małym rozumku, to ma wielkie serce i nie sposób jej nie kochać. I choć z wiadomych powodów musi polegać na swoich bliskich, to nie jest wyłącznie damą w opresji, czekającą na swych wybawicieli, ale sama również potrafi o siebie zadbać i walczyć o siebie.


     Pozostali bohaterowie są bardzo różnorodni i jak przystało na dłuższe serie jest ich całkiem sporo. Jedni są bardziej inni mniej schematyczni, najważniejsze jednak, ze wszyscy doskonale odnajdują się w swoich rolach. W przeciwieństwie do Karin pozostali bohaterowie nie raz zaskoczą czytelnika, są mniej przewidywalni, a w dodatku posiadają równie interesujące historie do opowiedzenia.


     Elementem, który najsłabiej wypada w mandze jest jej kreska. Postacie nie są szczególnie urodziwe i nawet nie chodzi o to, że nie otrzymujemy pięknej jak z obrazka głównej bohaterki czy równie urodziwego młodzieńca w postaci bliskiego jej sercu przyjaciela, ale o fakt iż autorka zaserwowała nam armię klonów. Rodzinne podobieństwo to jedno, ale nie zmienia to faktu iż postacie są schematyczne, wydają sie różnić jedynie ubiorem, wzrostem i niekiedy kształtem oczu. Co więcej często mają zachwiane proporcje, a tłom nie poświęca sie zbyt wiele uwagi. Nie oznacza to jednak, ze rysunki są niestaranne. Po prostu taki jest styl autorki i trzeba do niego przywyknąć. Za plus za to można uznać mocną, pewną kreskę. Wyraźne kontury bardzo przypadły mi do gustu i wyróżniają się na tle innych mang, które z pozoru chciałoby się zaszufladkować do gatunku shoujo, gdzie kreska jest lekka, jakby szkicowana ołówkiem.


     Samo wydanie również prezentuje się bardzo dobrze. Ogromnym plusem jest dla mnie wydanie pozycji nie w czternastu tomach, jak miało to miejsce w oryginale, ale wydanie zbiorcze po dwa tomy w jednym tomiku, dzięki czemu całość zamyka się w siedmiu grubych tomach. W ich środku znajdziemy po kilka kolorowych stron, a każdy tomik kończy się dodatkowymi historiami, oraz przesłanymi przez fanów rysunkami. Warto także zajrzeć pod obwoluty. Kukiełkowe przedstawienie głównych bohaterów na pewno wywoła na Waszych twarzach szeroki uśmiech.


     Manga "Wampirzyca Karin" była dla mnie pozytywnym zaskoczeniem. Z pozoru naiwna historia, z równie banalną licealistką szybko zrzuciła kurtynę prostoty i wyłamała się ze schematy z naiwnej pozycji skierowanej dla dziewczyn przechodząc w serię, która ma szansę podbić serce każdego fana japońskich komiksów. Jest śmiesznie, jest ciekawie, miejscami brutalnie i poważnie. Historia jest naprawdę intrygująca, wampirzej rodziny nie sposób nie polubić, a z tomu na tom jest coraz lepiej. Jedynym grzechem jaki można zarzucić tej pozycji to kreska, ale zarówno dla bohaterów jak i przedstawionej historii warto przymknąć na nią oko i cieszyć się przygodami niezwykłej wampirzycy.

Ocena: 9/10
Sara Glanc

2 komentarze:

  1. Zapowiada się świetnie :D Nie czytuję mang, ale sama przez kilka lat rysowałam postaci, więc trochę siedzę w temacie :D Lubię motyw wampirów, więc może w końcu wezmę się za mangi? Świetna opinia, pozdrawiam!:)
    kasi-recenzje-ksiazek.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za miłe słowa :) A z Karin polecam się zapoznać, niezależnie od tego czy lubisz i czytasz mangi. To naprawdę ciekawe i odmienne podejście do tematu wampirów, ale przede wszystkim seria, przy której można się świetnie bawić :)
      Sara

      Usuń