środa, 25 listopada 2015

Nigdziegęści Solenopsis - Wirtualna rzeczywistość

     „W wirtualnym świecie na planecie Alekandzie zarządzającej przez piękną Idriss, dochodzi do najazdu przez obce cywilizacje. Życie na planecie zostaje zagrożone, a samozwańczy król Solenopsis, chce zawładnąć nowymi ziemiami. Do walki o wolność i spokój mieszkańców Alekandy staje oddział Nigdziegęstych – formacji sił specjalnych do zwalczania zorganizowanej przestępczości w świecie wirtualnym, w którym panują reguły rodem ze średniowiecza” – fragment opisu z okładki z niewiadomych przyczyn strasznie przypomina mi dylogię "Głębia" Siergieja Łukjanienki. Nie wiem czym spowodowany jest ten stan, lecz nie mogłem oprzeć się lekturze. Czy początkowy zachwyt zostanie wynagrodzony nietuzinkową fabułą, świetną akcją i tajemnicą? Gdzie w tym wszystkim odnajdą się Nigdziegęstni? Czy wirtualny świat przedstawiony w książce porwie czytelnika niczym tornado? Jeżeli pragniecie się tego dowiedzieć, to zapraszam serdecznie do lektury „Nigdziegęści Solenopsis”, autorstwa Andrzeja Baczewskiego.

Nigdziegęści Solenopsis - Wirtualna rzeczywistość

     Bohaterowie z którymi przyjdzie nam się zmierzyć podczas lektury są równie oryginalni jak sam tytuł. Trudno doszukiwać się tutaj głównej postaci, która jednoznacznie wyróżnia się spośród tłumu, bowiem role jakie zostały przydzielone powodują ogromny konflikt i każdego z bohaterów czynią na swój sposób wyjątkowym. Waga zadań i cele jakie mają zostać wypełnione nie klasyfikują definitywnie, kto stoi na czele stawki. Nie musi to być odbierane jako poważna wada, czy też błąd, gdyż taki styl posiada swoich zwolenników. Nie w każdym tytule coś takiego pasuje, a najgorzej gdy wprowadza to zamęt do lektury. Po skończeniu książki nadal nie jestem pewien o co tak naprawdę chodziło w całej historii, a postacie nijak nie ułatwiały mi zrozumienia tego podczas czytania. Chaos jaki panuje w strukturze przydzielonych zadań jest tak ogromny, iż po kilkunastu stronach całkowicie się pogubiłem. Wielka szkoda, gdyż w oryginalności bohaterów tkwił spory potencjał.

     Świat w którym się poruszamy jest całkowitym ewenementem, dawno nie spotkałem się z takim zagmatwanym tworem. Pomimo precyzyjnego usytuowania fabuły nijak nie mogłem się w tym odnaleźć. Dużym plusem jest zastosowanie przez autora prostego i dosadnego języka, co umila niecodzienną lekturę. Widać ogromne chęci i pracę włożoną w kreację tego „uniwersum”. Oryginalności nie wychodzi temu dziełu na dobre, lecz to dobry kierunek. Brak tutaj oklepanych tematów, czy zapożyczeń z innych dzieł. Miało być dobrze, a wyszło jak zwykle.

     Fabuła zawarta na kartach książki jest jeszcze bardziej zakręcona, niż postacie. Z jednej strony jest, a z drugiej już jej nie ma. Kierunek obrany przez autora jest prosty niczym przysłowiowa budowa cepa, lecz zagmatwanie fabularne jest tak spore, że nie sposób się w tym całkowicie połapać. Niemniej dużym plusem jest wartka akcja i łatwość w odbiorze. Autor wysilił się, aby stworzyć coś od zera, ale najwidoczniej w pewnym momencie coś poszło nie tak.

     Bezsensownym zagraniem było umieszczenie w książce tak żałosnych ilustracji, które niczego nie oddają. Nie wiem, kto wpadł na ten pomysł, lecz jest to gwóźdź do trumny tego dzieła. Brak polotu, słabe wykonanie, zerowy przekaz – to największe z wad jakie można przypisać zamieszczonym ilustracją. Na pochwałę zasługuję natomiast grafika na okładce. Ma w sobie pewien polot, nutkę tajemnicy, przyciąga wzrok nieświadomego czytelnika.

     W mojej opinii „Nigdziegęści Solenopsis” to słaby średniak z niskiej półki. Zmarnowano tu dosłownie wszystko, co się dało. Autor silił się na oryginalność, lecz według mnie zabrakło spójnej wizji co do finalnego wyglądu. Naprawdę szkoda, gdyż wiele pracy włożono w kreację tego wszystkiego. Ten tytuł jest świetnym przykładem, że pisać może każdy, lecz nie zawsze efekty pracy są adekwatne do chęci. Ponowne przemyślenie pewnych kwestii, stworzenie spójnej koncepcji, która nie dopuściłaby do powstania chaosu, jaki niestety panuje w tym tytule uratowałyby tę książkę i potencjał jaki w niej drzemie. Pomimo tak negatywnej opinii polecam ten tytuł każdemu. To naprawdę oryginalne dzieło, które może czegoś nauczyć.

Moja ocena : 4/10

Artius

W tym miejscu pragnę podziękować wydawnictwu Psychoskok za przekazanie egzemplarza do recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz