Na samym początku tej recenzji parę słów pragnę poświęcić barwnemu opisowi, który znajduje się na tylnej okładce. Sposób w jaki przyciąga on potencjalnego czytelnika jest tak nachalny, że trudno mu się oprzeć. Pomijając wszelkie kwestie marketingowe muszę z przykrością stwierdzić, że dawno nie dałem się tak podejść. Łącząc wspomniany przed chwilą malowniczy opis z niesamowitą okładką, otrzymujemy idealne narzędzie wabiące. Szkoda tylko, że powołanie to nie jest do końca zgodne z prawdą. Aby nie tworzyć jeszcze większego zamętu przyjrzyjmy się bliżej kluczowym kwestiom.
Głównymi bohaterami tego tomu, o ile można ich tak nazwać, są mistrz Hugo z Tarsu, oraz jego nieodzowny towarzysz Tankred. Duet poznajemy w chwili przybycia do nadmorskiego zamku Pirou, gdzie rozpoczyna się prawdziwa akcja. Mistrz jak i uczeń nie wyróżniają się niczym szczególnym na tle podobnych postaci literackich. W owej powieści odznaczają się na pierwszy rzut oka. Specyficzny ubiór, nietypowe pochodzenie wzbudzające podejrzenia, niespotykany styl bycia. To właśnie za sprawą ogromnej indywidualności owe postacie wyłaniają się z tłumu pozostałych. Nie sposób odmówić im nietuzinkowych charakterów, które widoczne są gołym okiem podczas lektury. Autorka w pewien sposób wykorzystał innowacyjne rozwiązania, lecz tak silne oparcie wiodącego duetu na sprawdzonych rozwiązaniach nie było dobrym pomysłem. Czuć wyraźny niesmak.
Niewiele dobrego można powiedzieć o pobocznych postaciach, gdyż ich nijakość i płytkość poraża z daleka. To typowe manekiny, kukły, które mają za zadanie wykonać polecone rozkazy. Trudno doszukiwać się w nich krztyny charakteru, czy głębi. Autorka poległa sromotnie na tym polu. Jestem szczerze przekonany, że to właśnie ten element najbardziej przeszkadzał mi podczas lektury. Wielka szkoda, gdyż zmarnowany został ogromny potencjał.
Świat po którym przyjdzie nam się poruszać jest bardzo dobrze odwzorowany i ciężko się do czegoś przyczepić w tej materii. Ryzyko, które podjęła autorka umieszczając wydarzenia w takich czasach i kraju jest odważnym posunięciem. Ten zabieg w moim przekonaniu opłacił się, bowiem sposób w jaki to wszystko zostało ukazane powalił mnie na kolana. Wiele dowiedziałem się na temat ówczesnej polityki, gospodarki czy tez zawiłości pałacowych. Niestety takie suche fakty mają jeden poważny minus. Brakuje tu pokarmu dla wyobraźni czytelnika, co niektórym osobom może zdecydowanie przeszkadzać.
Historia przedstawiona na łamach tej powieści niestety nie wyróżnia się niczym szczególnym. Kroczenie utartymi ścieżkami nie wychodzi na dobre. Całość próbują uratować indywidualne pomysły autorki, lecz z mizernym skutkiem. Już w połowie książki domyśliłem się, kto tak naprawdę jest głównym winowajcą, co nie powinno mieć miejsca. Ogólnie rzecz biorąc całość czyta się nad wyraz przyjemnie oraz szybko. Akcja prze do przodu, brak tu typowych zapychaczy, które mają spowalniać akcję. Ważne, że fabuła jest spójna, a poszczególne wątki zostają wyjaśnione do końca. Brak niedomówień jest dużym plusem.
W mojej opinii „Rycerze Sycylii – Ludzie Wiatru” to zwykły przeciętniak, który swoim indywidualnym stylem przyciągnie oddaną grupkę fanów. Książka nie jest wolna od wad, lecz nie można traktować jej jak zwykłego bubla. Warto dać jej szansę, bowiem jeżeli odrzuci na samym początku, to nie będzie czego żałować.
Moja ocena: 5,5/10
Artius
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz