wtorek, 29 września 2015

Mroczna Wieża IV: Czarnoksiężnik i kryształ - Historia o różowej poświacie

     „Docierają szalonym pociągiem do zdziesiątkowanej przez epidemię zabójczej grypy Topeki – gdzie kończy się Świat Pośredni, a zaczyna Świat Końcowy. Właśnie tam, zanim wyruszą w dalszą wędrówkę w poszukiwaniu Mrocznej Wieży, Roland opowiada towarzyszom o własnej przeszłości: o tym, jak stał się prawdziwym rewolwerowcem. A także o swojej pierwszej miłości, Susan Delgado” – optymistyczny opis z okładki wkradł się do mojego umysłu niczym podstępny wąż. Już wtedy wiedziałem, że muszę dostać ten tytuł w swoje ręce. Czy wątek miłosny może zepsuć skrzętną fabułę tworzoną przez autora? Gdzie w tej opowieści znajdzie się Mroczna Wieża? Co wybierze nasz młody rewolwerowiec? Miłość, czy życie? Jeżeli chcecie poznać odpowiedzi na te pytania, to zapraszam do lektury czwartego tomu Mrocznej Wieży pt. „Czarnoksiężnik i Kryształ”.


     Stephen King po raz czwarty zabiera nas w niesamowitą podróż, podczas której przeżyjemy wiele interesujących przygód. Pokonanie demonicznego pociągu stało się początkiem kolejnego tomu, który wabi czytelników jak miód pszczoły. W porównaniu z poprzednimi tomami ta księga wybija się ponad wyżyny geniuszu autora. Aby nie rzucać słów na wiatr, zacznijmy tą historię od samego początku, by nasze Ka-Tet przetrwało ją w całości.

     O samych bohaterach trudno powiedzieć coś nowego. W drużynie Rolanda nie pojawia się nikt, jedyne smaczki dostępne są w opowieści snutej przez rewolwerowca podczas której jesteśmy wręcz porwani przez potok nowinek. Ku mojemu zdumieniu nie są to jedynie manekiny, kukiełki od wypełniania powierzonych ówcześnie zadań. To świetnie wykreowane postacie, które posiadają osobowość, misję, a także cel do którego dążą. To spore zaskoczenie, gdyż nie jest to kilku bohaterów, lecz całe miasto. Autor w tej kwestii pokazał pazur. Trudno przyczepić się do czegoś, jednak nie każdemu mogą spodobać się obcojęzyczne wtrącenia podczas dialogów. Co prawda wszystko zostało wyjaśnione w przypisach, chodzi wyłącznie o kwestie gustu.

     Kilka słów pragnę poświęcić światu, w którym przyjdzie przeżywać nam opisywane historie. W tej materii jest wybornie, gdyż inne słowo ciężko tutaj dopasować. Przed rozpoczęciem opowieści znajdujemy się w wyniszczonym mieście Topeka. Naszym oczom zostaną przedstawione straszne scenerie, które idealnie komponują się z koncepcją tego tomu. Obcy nie pozostaje także motyw wędrówki, a autostrada zostanie naszym najlepszym przyjacielem podróży.


     Drugi, zupełnie odmienny świat czeka nas w poruszanej powyżej opowieści Rolanda. Dokładnie zwiedzimy miasteczko Hambry, jak i otaczające je pola i pastwiska. Ten wyrwany z pamięci obraz zupełnie odstaje od tego, do czego przyzwyczaił nas autor. Poznajemy świat młodości rewolwerowca, zanim wszystko ruszyło gwałtownie do przodu. Osobiście z wielką chęcią zamieszkał bym w takim klimatycznym miejscu. Pomimo lekkiego, wiejskiego klimatu jest to niezwykle fascynujące miejsce, pełne tajemnic i niezwykłych krajobrazów.

     Historia jak zwykle stoi na najwyższym poziomie, chociaż nie prze do przodu jak ponaddźwiękowy, demoniczny pociąg. Poznamy tutaj młodość Rolanda, prawdziwy cel jego misji, towarzyszy młodzieńczych lat, a także dowiadujemy jak stał się prawdziwym rewolwerowcem. Wielowątkowość fabuły jest ogromna, ale wszystko pięknie się ze sobą łączy. Wyjaśnione zostają sprawy z poprzednich tomów, a całość tworzy niezwykle spójną kompozycję. Solą w oku pozostaje wątek miłosny. Pomimo, że nie dominuje on opowieści, pozostawia jakieś lekkie zawirowanie.

     W mojej opinii „Czarnoksiężnik i Kryształ”, to najlepszy tom Mrocznej Wieży, który przeczytałem do tej pory. Objętość tego dzieła jest w pełni uzasadniona. Poruszone zostają nowe wątki, a stare pięknie się wyjaśniają . Trudno się do czegoś przyczepić. Polecam z czystym sercem każdemu fanowi twórczości Stephena Kinga.

Moja ocena: 8,5/10
Artius

W tym miejscu pragnę podziękować wydawnictwu Albatros za przekazania egzemplarza do recenzji.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz