piątek, 11 września 2015

Mroczna Wieża III: Ziemie Jałowe - Droga przeznaczenia

     Kontynuacja przygód rewolwerowca Rolanda i jego towarzyszy po wyniszczonym świecie pełnym tajemniczych i groźnych stworów. Mroczna Wieża wydaje się być już bliżej, jednak to tylko złudzenia. Czy trudy podróży i niespodziewane przeżycia odbiorą głównemu bohaterowi zmysły? Gdzie w tym wszystkim jest „Trójca” o której dowiedzieliśmy się w poprzednim tomie? Jak długo może wytrzymać atomowa bateria? Czy pociągi posiadają duszę i potrafią rozmawiać? Jeżeli pragniecie uzyskać odpowiedzi na te nietypowe pytania, to zapraszam was do lektury trzeciego tomu Mrocznej Wieży zatytułowanego „Ziemie Jałowe”.


     Autor po raz trzeci zabiera nas do poznanej już wcześniej niesamowitej krainy, która pełna jest niestworzonych rzeczy. Widoczne powiązania z naszym światem są tylko iluzorycznymi nićmi, które zawierają więcej sensu niż mogło by się to wydawać na początku. Wysoki poziom dzieła w aspekcie pojedynczego tomu nie odstaje od reszty, które w całości tworzą naprawdę zgraną całość. Trochę obawiałem się tej lektury, gdyż specyficzny styl Kinga jest czasami trudny do przełknięcia. Ku mojemu ogromnemu zdumieniu, okazało się, że można przyzwyczaić się do niego.

     Głównym bohaterem tego tomu pozostaje niezmiennie od samego początku cyklu rewolwerowiec Roland z Gilead. Postać ukazana jest w bardziej ludzki sposób, nie stroni od okazywania uczuć, z czym było trudno w poprzednich wolumenach. Trudy drogi i ciężkie brzemię na barkach zaczynają oddziaływać na umysł podróżnika. W miarę upływu czasu popada w coraz większy obłęd, słyszy głosy w głowie, czegoś brakuje w jego otoczeniu. Cel wędrówki mimo redukcji dystansu zdaje się być widoczny jedynie w sennych marzeniach. Takie ukazanie rewolwerowca przypadło mi do gustu. Mimo swojej potężnej siły okazuje się zwykłym człowiekiem, który posiada wady i słabości. Nie jest to kolejny nieśmiertelny, bezsensowny heros, tylko dzieło geniuszu.

     Kilka słów pragnę poświęci świcie Rolanda, gdyż w jej szeregach zaszły pewne zmiany. Oprócz wcześniejszych towarzyszy będziemy mieli do czynienia jeszcze z dwoma nowymi postaciami. Jedną z nich jest niezdradzający niczego Billy Bumbler. Ten inteligentny, uroczy i mądry zwierzak przypadnie do gustu chyba większości czytelników. Osobiście chętnie przygarnął bym taki okaz pod swój dach. Wplątanie w te przygody nietuzinkowego, zwierzęcego pupila było kwestią oczywistą. Udało się to znakomicie, gdyż Billy Bumbler wyróżnia się na tle innych. Osoby drugiego kompana nie będę zdradzał, gdyż jest to zbyt ważna postać. To klucz, który odpowiada na wiele pytań, a także leczy skołatane myśli Rolanda. Taka mała podpowiedz powinna was nasunąć na odpowiedni trop.



     Świat w którym przyjdzie nam się poruszać nie jest już tak monotonny, a na pewno nie jałowy jak wskazuje na to tytuł. Poznamy spory kawałek niesamowitego uniwersum, które zaprzęgnie do pracy naszą wyobraźnię. Fenomen zawarty jest w niebywałej spójności i ogólnej koncepcji przedstawionej przez autora. Dawno nie podróżowałem takimi barwnymi bezdrożami. Zwiedzimy kilka miejsc, które wypełnione są po brzegi interesującą treścią.

     Fabuła przedstawiona na kartach tej powieści jest niezwykle interesująca, jednak jej fenomen stopowany jest przez widoczny schematyzm, który czasami psuję zabawę. Swoje wyjaśnienie odnajduję sporo kwestii, zarazem przybywa nowych pytań. Akcja ma szybkie tempo dzięki czemu książkę czyta się nad wyraz przyjemnie i zaskakująco szybko. Autor nie popełnił tutaj błędu z poprzedniego tomu. Połączył jedynie te elementy, które perfekcyjnie pasują, wyrzucając te zbędne, które tylko zaśmiecały obraz całości.

     Według mnie „Ziemie Jałowe” to książka nad wyraz dobra, lecz nie genialna. Naprawione zostają błędy młodości, czytelnik podczas lektury buduje kolejne warstwy tej niesamowitej przygody. Książkę mogę szczerze polecić każdemu fanowi Kinga, lecz jeżeli nie jesteś przyzwyczajony do jego stylu, to lepiej zacząć od jakiegoś innego dzieła. Szkoda przerwać drogę ku Mrocznej Wieży z tak błahego powodu, prawda?

Moja ocena: 7,5/10
Artius


W tym miejscu pragnę podziękować wydawnictwu Albatros za przekazanie egzemplarza do recenzji. 

3 komentarze:

  1. Oj, a moim zdanie to najgorsza część z całego cyklu, który jest fenomenalny. Choć przyznać muszę, że po przeczytaniu siódmej, miałem ochotę zamordować Kinga ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę miasto Lud psuje efekt. Zalatuje steampunkiem, jednak nie jest on zbyt dominujący. Drugi tom był gorszy, monotonny. W tym akcja idzie chociaż do przodu.

      Usuń
    2. Proszę o wybaczenie. Chodziło o postapo, a nie steampunk.

      Usuń