środa, 23 września 2015

Lodowa cytadela - nowa powieść z Fabrycznej Zony już 2 października

Dla wszystkich prawdziwych stalkerów mamy dobre wieści. Już 2 października do sprzedaży trafi "Lodowa cytadela" Pawła Kornewa. Nie zabraknie anomalii, mutantów, a co więcej powieje chłodem. Lepiej przygotujcie cieple ubrania. Wyjątkowo mroźna premiera tej jesieni!


Przygranicze to parę miast kilkadziesiąt lat temu wyrwanych z naszego świata i przeniesionych do krainy wiecznego mrozu. Miejsce, w którym przez większą część roku panują chłody i wieją lodowate wiatry, a ludzie nabywają magicznych zdolności, co czyni ich bardziej niebezpiecznymi od uzbrojonych po zęby bojowników.

Lecz człowiek umie przystosować się do każdych warunków.


Jewgienij Apostoł już dawno przestał żałować, że trafił do Fortu - dawnego prowincjonalnego miasteczka, które stało się centrum cywilizacji na tej pokrytej śniegiem ziemi. I nawet kiedy przyszło wziąć nogi za pas, aby ratować skórę przed najemnymi zabójcami, przede wszystkim pomyślał o tym, jak nie zmarnować szansy na życiowy interes.

Światem Przygranicza rządzi zasada "wszyscy przeciwko wszystkim”.


Zwykły nóż jest tu warty więcej niż broń palna, a magia i śnieżne bestie są tak realne jak szybkie odmrożenie kończyn.

Czytać w rękawicach.

"Jedno z najciekawszych uniwersów jakie poznałem. Jeśli podać choć jeden powód dla którego warto, po te książkę sięgnąć to właśnie świat, który jest niezwykłą mieszanką fantasy i rosyjskiej rzeczywistości z kapką klimatu z rodem "Stalkera: Cień z Czarnobyla”.
Lubimy Czytać

FRAGMENT

„Przez ostatnie lata niejednokrotnie kierowano w moją stronę broń. Drużynnicy i bandyci, opanowani szantażyści i różni szaleńcy… Ale wszystkich łączyło jedno – broń stanowiła wyłącznie narzędzie służące do zastraszania.
Taki swoisty fetysz.
Boisz się? Prawidłowo! Masz się bać, gnoju! Bój się!
Ludzie schodzili na drugi plan. Stanowili tylko przedłużenie pistoletów i innych śmiercionośnych urządzeń.
Na początku to mogło rzeczywiście przestraszyć, ale potem się przyzwyczaiłem. Zacząłem odczuwać większą obawę przed tymi, którzy nie chwytali przy lada okazji za spluwę albo kosę. Tych, którzy coś znaczyli sami z siebie.
I jak na złość podchodzący nieśpiesznie goście okazali się należeć do tej niezbyt często spotykanej kategorii naprawdę niebezpiecznych ludzi. Drapieżników. Broń mieli, bo jakże tak bez niej, ale automaty i pałki stanowiły tylko narzędzia pracy.
Nic osobistego i takie tam”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz