Pipi i Kai to dwójka nierozłącznych przyjaciół. Bohaterów poznajemy jeszcze jako dzieci, obserwując jak dorastają, dzieląc między sobą smutki, radości i marzenia, jednocześnie poznając miejsce w którym żyją i ich mieszkańców. Pirito to jedna z wielu wysp, której mieszkańcy współpracują ze sobą, wymieniając się produkowanymi przez siebie dobrami. Miasto Atelier, w którym mieszkają nasi bohaterowie, specjalizuje się w wytwarzaniu urządzeń, które ułatwiają pracę i codzienne obowiązki, a przy tym trudno odmówić im niezwykłego piękna. Będąc jednocześnie rzemieślnikami i artystami, mieszkańcy Pirito wiodą proste, szczęśliwe życie, dzieląc je między pracę, rodzinę i wiarę. Ta ostatnia jest szczególnie ważna. Nad wszystkimi bowiem czuwa tytułowa Marie. Zesłana przez Boga, by czuwać nad ludźmi, przemierzająca niebo kobieta-maszyna. Kai obdarzony niezwykłym słuchem, jako jedyny słyszy muzykę, która wydobywa się z wnętrza Marie. Czy to za jej sprawą wpływa ona na ludzi, sprawiając iż Pirito przypomina utopijną wizję, niemalże Raju? Miejsca pozbawionego zła, gdzie ludzie żyją w pokoju?
Świat wykreowany przez autora cechuje nie tylko niezwykłe piękno, ale i oryginalność. Towarzysząc dwójce bohaterów w ich codziennych sprawach, poznajemy nie tylko zwyczaje, ale i kulturę oraz wiarę mieszkańców Pirito i sąsiednich wysp. I choć każda z nich przypomina oddzielny świat, dopiero razem, współpracując, niczym idealna maszyna, ich mieszkańcy zapewniają sobie życie w dobrobycie. Nad całym tym szczęściem czuwa zaś Marie, do której modlą się mieszkańcy. Misternie zbudowany świat, z każdą stroną odkrywa przed czytelnikiem swoje sekrety, jednak z czasem, zdawałoby się na pozbawionej wad wizji autora dostrzegamy rysy, sugerujące iż pozorne szczęście, które dotknęło ludzkość, ma swoją cenę. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, iż poniekąd zostało one wymuszone na ludziach, nie pozostawiając im możliwości wyboru.
Podobnie ma się sprawa z głównymi bohaterami. Kai, w wieku ośmiu lat, po śmierci bliskich mu osób, lat trafia do miasta Atelier, gdzie poznaje Pipi. Dziewczyna od razu odnajduje z chłopcem wspólny język i robi wszystko, by na jego twarzy znowu zagościł uśmiech. Zdawałoby się, że nic nie jest w stanie przerwać szczęścia, jakie zagościło w sercach dzieci, jednak dwa lata później dochodzi do tragicznego wypadku. Podczas słonecznego lata, Kai zaginał podczas wspólnej kąpieli w morzu. Wszyscy pewni iż chłopiec utonął spisali go na straty. Tylko nie Pipi. Modląc się czekała na powrót przyjaciela. I po piętnastu dniach zdarzył się cud. Kai wrócił odmieniony. Zyskał absolutny słuch, dzięki, któremu potrafił wykrywać cenne złoża ukryte w głębi skał. Zaczął także słyszeć muzykę wydobywającą się z wnętrza Marie. Niestety tym samym rosła jego fascynacja Marie, a tym samym dystans pomiędzy Kaiem a Pipi powiększał się co raz bardziej. Dziewczyna nie chcąc stracić Kaia, który z wiekiem stał się jej jeszcze bliższy, w dniu swoich osiemnastych urodzin postanawia rzucić wyzwanie samej Marie.
Zarówno poprzez obserwację świata, jak i losów dwójki bohaterów zaczynamy dostrzegać rysy, które z czasem przybierają postać wyrw w obrazie z pozoru idealnego świata. Wszystko ma swoją cenę. Na Pirito nie jest inaczej. Szczęście i sielanka jaką jest życie mieszkańców - skąd one wynikają? Dlaczego mieszkańcy są tacy dobrzy, tak chętni do wzajemnej pomocy i dzielenia się ze sobą? Czytelnik wie, że nie taka jest natura człowieka i podświadomie szuka odpowiedzi na te i wiele innych pytań. Jaka w tym wszystkim jest rola Marie? Do czego jest jej potrzebny Kai? Na odpowiedzi na te pytania trzeba będzie poczekać do lektury drugiego tomu.
Szata graficzna mangi jest wspaniała. Usamaru Furuya stworzył nie tylko niezwykły świat i historię, ale także narysował go z niezwykłą starannością. Zarówno miejsca, przedmioty i bohaterowie zachwycają swoją szczegółowością. Nietypowa architektura, niekiedy surrealistyczne pejzaże czy stroje bohaterów. Nie można zapomnieć też o samych maszynach, w szczególności mechanicznych lalkach - karakuri, które zajmują ważne miejsce w życiu mieszkańców Atelier. Gdyby nie wciągająca historia, zapewne nie raz miałabym dylemat czy przerzucać następną stronę, czy zatrzymać się na niej na dłużej, by wychwycić wszystkie, nawet najdrobniejsze detale. Sama okładka świetnie oddaje charakter historii. Widzimy na niej Pipi, trzymającą jajko na łańcuszku, które jak przekonacie się z lektury, jest niezwykle ważne dla głównej bohaterki. Jasne, pastelowe kolory i obecne wokół bohaterki koła zębate, wszystko to dodaje uroku i sprawia, ze manga prezentuje się naprawdę ładnie na półce. W dodatku sztywny, kredowy papier sprawia iż całość jest wytrzymała, ale i swoje waży.
"Muzyka Marie" zachwyca, pod każdym względem. Widać, że autor włożył w tą historię wiele pracy, realizując krok po kroku, z niezwykłą starannością wizję świata, tak pięknego, że aż nierzeczywistego. Wciągająca fabuła oraz bohaterowie, z jednej strony tak zwyczajni, że aż trudno się od nich zdystansować, z drugiej odlegli za sprawą realiów w których żyją. Trudno się oprzeć urokowi, jaki kryje się w tej pozycji i nie sięgnąć po kolejny tom. Tym bardziej, że zakończenie, w nad wyraz dramatycznym momencie dodatkowo zmusza do tego, by się dowiedzieć, co będzie dalej.
Ocena: 10/10
Andromeda
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Hanami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz