„Wszystkie
byty obecne we Wszechświecie podlegają cyklom Istnienia. Przejście
z jednej epoki do drugiej oznacza nowe możliwości, ale stanowi też
trudne wyzwanie. Biedny uzdrowiciel, neurotyczna malarka, szamanka z
plemienia Hopi i ekscentryczny biznesmen muszą stawić czoła
niezwykłym próbom, aby ocalić świat przed osunięciem się w
chaos. Czy zdołają odnaleźć swą prawdziwą tożsamość i
wypełnić swoją misję?”
- opis
znajdujący się z tyłu okładki według mnie jest bardzo sensownym
streszczeniem, jeżeli nie recenzją tego tytułu. Czy jednak nie
zastanawialiście się czasami, dlaczego pewnych zjawisk nie da się
wyjaśnić w prosty sposób? Czy jesteśmy zależni od wyższych
bytów, które jasno i stanowczo określają nasze zadanie w tym
świecie? Jeżeli chcecie dowiedzieć się czegoś na temat
złożoności świata, to zapraszam do lektury książki Ewy Kenig
pt. „Posłańcy przemian”.
Bohaterami tej książki są Marvin, Marie, Sams i Hugh. Być może
nazwanie ich bohaterami jest zbyt pochopne, jednakowo to właśnie w
głównej mierze ich losy opisywane są na łamach tej książki.
Każda z postaci przenosi nas w odrębny świat, gdzie przyjdzie nam
zmierzyć się z jej historią. Jak dla mnie to ciekawy zabieg, takie
rozbicie akcji dla każdego bohatera, jednakowo w tym przypadku jest
to zrobione tak dziwacznie, że po 100 stronach nie mam najmniejszego
pojęcia o co w tym wszystkich chodzi. Same postacie nie są zbyt
wybitnie stworzone, brakuje im polotu, oraz większej głębi.
Szkoda, że autorce zabrakło pomysłu chociaż na jeden porywający
charakter.
Jeżeli
chodzi o fabułę, to na tym polu wcale nie jest lepiej. Rozbudowana
fabuła jest zbyt przekombinowana i po prostu nie wiadomo o co w tym
wszystkim chodzi. Podczas lektury napotkamy się na dziwne nazwy,
oraz zupełnie oderwane
wtrącenia fabularne, które wprowadzają jeszcze większą
dezorientacje podczas przerzucania stron. Tutaj autorka widocznie
przesadziła, niszcząc w mojej opinii historię, którą chciała
przekazać. Odnalezienie się w tym wszystkim jest nie lada
wyzwaniem, a powiązanie w sensowną całość wręcz niewykonalne.
To idealny przykład popadania ze skrajności w skrajność. Niemniej
pomimo samych porażek autorce trzeba pogratulować podjęcia się
stworzenia takiego „zawijasa” fabularnego. Nie jest to łatwe,
jednak trzeba wiedzieć jak to przekazać czytelnikom. Tutaj po
prostu się to nie udało.
Na
ogromny plus trzeba zaliczyć magiczną oprawę graficzną tytułu.
Jest ona naprawdę ujmująca, pasuje jak mało co. Jednakowo i na tym
polu zdarzyła się wpadka. Okładka zaczęła się rozwarstwiać, co
nie powinno mieć miejsca w dzisiejszych czasach. Sam papier jest
raczej standardowy, trzeba jak zwykle uważać na rogi.
W
mojej opinii „Posłańcy przemian” są bardzo specyficzną
książką. Jeżeli nie jesteś biegłym detektywem, to nawet nie
próbuj tego czytać, gdyż zagubisz się po 50 stronach tekstu.
Jeżeli natomiast uwielbiasz naprawdę zagmatwaną fabułę, to
możesz czytać w ciemno. Osobiście ten tytuł mnie nie porwał, z
czystym sumieniem mogę stwierdzić, że zmarnowałem na nim czas.
Niemniej jestem przekonany, że znajdzie on swoją niszę i grono
fanów. W tym miejscu pragnę podziękować wydawnictwu
Novae Res
za przekazanie egzemplarza do recenzji.
Moja ocena: 4/10
Moja ocena: 4/10
Artius
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz